Refleksja
Do przemyślenia! Nie tylko w czasie wakacji! Nie tylko dla kobiet! Nie tylko dla dorosłych!
OPOWIEŚĆ, KTÓRĄ PODZIELIŁA SIĘ Z NAMI P. MAŁGOSIA KOZŁOWSKA:
Była sobie Kobieta. Piękna, mądra – po prostu Kobieta. Chodziła po mieszkaniu, w jednej ręce trzymała ścierkę do kurzu, a drugą odgarniała z twarzy włosy, trąc przy okazji nos, bo włosy drażniły, łaskotały. Zwykłe porządki, robione wtedy, gdy już otoczenie zaczyna przeszkadzać, domagając się wprowadzenia większego ładu i harmonii.
I coś jeszcze się z nią działo dzisiaj, coś jakby żyło pod skórą i prowokowało do ruchu, irytowało, swędziało. Była rozproszona, czuła brak. Tak, to chyba najlepsze określenie – BRAK… Powoli, nie myśląc specjalnie o tym, co robi, skierowała się schodami na strych. Tam stanęła przed starą szafą i otworzyła drzwi. Skrzypiały nieprzyjemnie, aż się skrzywiła.
Cztery półki miała ta szafa, a co ciekawe, trzy z nich wyglądały tak, jakby były używane częściej niż ta ostatnia, dolna, zakurzona, obrośnięta pajęczyną.
Zajrzała na najwyższą z nich. Zalała ją fala obrazów tych wszystkich spraw, które odkładała na później, na lepsze czasy, na “innym razem”, na czas, “jak będę mądrzejsza”, “jak będę szczuplejsza”, jak będę… Inna, niż jestem. Dreszcz przeleciał jej po kręgosłupie, a w głowie rozbłysło pytanie: „Po co?! Po co czekać?!”
Na kolejnej półce zobaczyła pakunki z napisami: “Jestem nie dość dobra”, “Nie jestem mądra”, “Jestem zbyt nieśmiała”, “Za mało rozmowna”. Ciągle nie dość, nie tak, za mało… Znowu – nie taka, ciągle – niewystarczająca.
Na zawartość niższej półki była już przygotowana. Już rozpoznawała, gdzie się znajduje. Porozrzucane tabliczki z napisami, litery toporne, brzydkie, ale z odczytaniem nie było żadnego problemu: “Eee…, to się nie da zrobić”, “To nie jest dobry pomysł”, “Są ważniejsze sprawy…”
Tupnęła nogą ze złością, chociaż oczy szkliły się łzami. “Ważniejsze, niż co? Niż ja? Czy naprawdę wszyscy i wszystko jest ważniejsze niż ja?!”
Uklęknęła przed szafą. Najniższa półka, zakurzona, zaniedbana. “Co tam jest? Czego jeszcze o sobie się dowiem?” Jednym ruchem, w którym była i złość, i żal, wygarnęła zawartość półki na podłogę. Spojrzała, po czym rozpłakała się. Po minucie czy dwóch odsunęła palcami włosy, wytarła mokre policzki. Jej okurzone palce dały niezwykły efekt – miała teraz na policzkach brudne kreski, jakby się gotowała do walki. Ale przez łzy już przebijał się uśmiech. Patrzyła na leżące na podłodze skrzydła. Jej skrzydła. Jej własne. Czemu o nich zapomniała? A zresztą, nieważne, czemu. Ważne, że są, że odnalazły się i może ich używać.
Szybkimi ruchami pozgarniała całą zawartość szafy – za wyjątkiem skrzydeł, oczywiście – na stertę i powrzucała do worka na śmieci.
Trzeba oddzielać ziarna od plew, śmieci od rzeczy ważnych. Uśmiechnęła się do siebie. Założyła skrzydła. Leżały jak ulał. Jakby nigdy jej nie opuszczały. Jakby ich nigdy nie zgubiła.
Najnowsze komentarze