ŚWIĘTOWAŁYŚMY DZIEŃ KOBIET!
Kto pamięta genezę Dnia Kobiet? Ustanowiono go na pamiątkę nowojorskiego strajku pracownic przemysłu odzieżowego przeciwko złym warunkom pracy. W 1910 roku Międzynarodówka Socjalistyczna w Kopenhadze ustanowiła obchodzony na całym świecie Dzień Kobiet, który służyć miał krzewieniu idei praw kobiet oraz budowaniu społecznego wsparcia dla powszechnych praw wyborczych dla kobiet. Czy te cele zostały osiągnięte? Co dzisiaj dla nas oznacza Dzień Kobiet? Spotykamy się, bawimy, rozmawiamy, oglądamy prezentowane przez panie wytwory ich umiejętności… Dzielimy się sobą.
9 marca pojechałyśmy do Łaz. Zaprosiła nas tam pani sołtys Izabela Chaszczewicz, która jest współorganizatorką warsztatów rękodzielniczych w ramach projektu „Akademia tradycji i rękodzieła – przez sztukę do wiedzy” z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, współfinansowanego ze środków UE w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego. W czasie zajęć panie poznają i zbierają zioła, a potem je przetwarzają na syropy, nalewki i przedmioty codziennego użytku, np. poduszeczki zapachowe,wykonują ozdoby świąteczne, gotują, np. łazanki z Łaz. Oglądałyśmy w świetlicy wiejskiej wystawy, które dokumentowały działalność tej akademii: zdjęcia, wykonane prace (przepiękne kwiaty z bibuły, najróżniejsze pisanki, koszyczki i baranki).
Po raz kolejny zrobiła na nas wrażenie świetlica: wyremontowana, duża i funkcjonalna. Przy stołach ustawionych wzdłóż ścian zasiadło kilkadziesiąt pań. I to było następne wrażenie. Panie były w różnym wieku: młodsze i starsze, seniorki i panienki. Pozazdrościłyśmy łazowiankom, że spotykają się tak licznie w swoim gronie i dobrze się bawią. Ucieszyłyśmy się, bo też pasowałyśmy do tego towarzystwa.
Wszystkie panie zostały przywitane w drzwiach przez panów – stażaków życzeniami i kwiatami. Później to właśnie panowie byli gospodarzami. Otworzyli oficjalnie imprezę, śpiewając „Sto lat”, a potem podawali do stołów. Dla pań to była bardzo przyjemna odmiana, bo zwykle to one są gospodyniami.
Potem wspólnie ucztowałyśmy, oglądałyśmy pokaz barmański i degustowałyśmy kolorowe drinki. Oczywiście, zaśpiewałyśmy. Przygotowałyśmy nowe piosenki. Nie mogłyśmy przecież powtórzyć tych z zeszłego roku, też z Dnia Kobiet i z lipcowego festynu! Tym występem ucieszyłyśmy panie, siebie, ale też panów, którym dedykowałyśmy piosenkę na bis – tę o stażakach, którą napisała dla nas pani Mirosława Kozłowska.
Atmosfera była przyjacielska. Rozmowom nie było końca: o dzieciństwie, pracy, ale też o pożarze z lutego zeszłego roku, który gasili również stażacy z Czeszowa, i o specjalnym nożu księdza Jacka.
Pożegnałyśmy się, kiedy zabawa trwała w najlepsze. Niektóre z nas jeszcze zamierzały upiec ciasto na niedzielną imprezę w świetlicy wiejskiej w Czeszowie.
10 marca kontynuowałyśmy świętowanie Dnia Kobiet. Ucieszyłyśmy się gośćmi, którzy przyjęli nasze zaproszenie, choć miny nam zrzedły na myśl o różnicy między frekwencją w Łazach i w Czeszowie. No cóż… Kiepska informacja? Niejasno określony zapraszający? Zimno w świetlicy? Za stare AleBabki? Za młode AleBabki? Niechęć do wychodzenia z domu w mroźne niedzielne popołudnie? Niechęć do spotykania się?
Było nam miło, że przyszły osoby, które zawsze nas odwiedzają, i nowe. Zaśpiewałyśmy z dumą o sobie – o czeszowiankach choć nieładnych, ale pracowitych, cwanych, bitych i rozsławiających Czeszów. Ze strony publiczności padło pytanie o bite czeszowianki. Wyjaśniamy – nikt nas nie bije, to my jesteśmy bite, więc kute na cztery łapy, mocne kobiety!
Nasze piosenki wyrażały tak różne treści, jak różne jest życie: były powitaniem, opowieścią o poezji w codzienności, żartem, modlitwą, życzeniem…
A potem swoje wiersze czytała pani Barbara Zwolińska – nasza sąsiadka z Kuźniczyska, poetka, gospodyni i kolejna w tym towarzystwie mocna kobieta. Podzieliła się z nami swoim zachwytem i podziwem dla piękna i bogactwa przyrody, dla harmonii naszego świata, przemyśleniami na temat kondycji człowieka, który bywa słaby i niestawiający czoła wyzwaniom. Wiersze zrobiły duże wrażenie na słuchaczach, którzy z zafrasowaniem przyjęli wiadomość, że nie można kupić tomiku poezji pani Zwolińskiej, bo takiego nie ma, bo do tej pory nikt go nie wydał. Padło kilka pomysłów, żeby taka książęczka mogła powstać. Jeżeli tak się stanie, to będzie najpiękniejszy rezultat naszego spotkania – dla pani Barbary i dla nas wszystkich, odbiorców jej poezji. Życzę tego sobie i wszystkim uczestnikom Dnia Kobiet w Czeszowie!
Najnowsze komentarze